Porównujesz 2010 gdzie klub spóźnił się z zakupem _pierwszego_ napastnika na mecz z ciężkim rywalem, do 2025, gdzie przed II rundą eliminacji ze słabeuszami, mamy z przodu kapitana po najlepszym liczbowo sezonie w swojej historii, i potrzebujemy tylko mu dać kogoś do solidnej rywalizacji o skład?
Porównujesz Lecha, z mocną, ugruntowaną kadrą, bez wielkich dziur, z prognozowanymi minimalnymi stratami, do zespołów po "trzęsieniach ziemi" (typu Widzew), które muszą jak najszybciej 3/4 słabej kadry wymienić żeby zrealizować huczne obietnice?
Podejście do Lecha, a zwłaszcza do transferów masz równie panikarsko-fetyszystyczno-ekstremalne jak Grom, i tak jak on, publikujesz dziesiątki alarmistycznych postów, stąd jesteś z nim wrzucany do jednego worka. Weź głęboki oddech to sobie podyskutujemy o faktach i rachunku prawdopodobieństwa, zamiast narzekać że Lech nie jest Realem, i że realny świat to nie Football Manager (i to w starszej wersja, bo w nowszych wydaniach wiele rzeczy dot. transferów zostało, nomen-omen, urealnionych).
II runda dopiero pod koniec lipca. Jeśli dostępnych przeciwników nie przejdziemy obecnym składem to nie mamy czego szukać w tych rozgrywkach. Wzmocnienia potrzebujemy na kolejne rundy, na sierpień, i ogólnie na całosezonową grę na 3 frontach.
Patrząc historycznie, albo zawodnik jest taktycznie i życiowo poukładany, i potrzebuje góra paru tygodni żeby się odnaleźć w nowym zespole (zob. Carstensen, czy wcześniej Pereira, Rebocho, Tiba, Ishak) i zacząć odgrywać znaczącą rolę, albo będzie potrzebował pół roku/roku żeby się przyzwyczaić do nowego kraju/miasta/klubu, wdrożyć w styl gry i zacząć dawać wartość dodaną (Velde, Amaral, Sousa). A przecież ostatecznie każdy z nich ciągnął długimi okresami grę Lecha.
Więc wg mnie to całe "przedsezonowe zgrywanie z drużyną" (lub jego brak) jest mocno przereklamowane, i czy kogoś zakontraktujemy w czerwcu / na początku lipca / pod koniec lipca, zrobi niewielką różnicę. Różnicę zrobią indywidualne predyspozycje nowego zawodnika.
Porównujesz Lecha, z mocną, ugruntowaną kadrą, bez wielkich dziur, z prognozowanymi minimalnymi stratami, do zespołów po "trzęsieniach ziemi" (typu Widzew), które muszą jak najszybciej 3/4 słabej kadry wymienić żeby zrealizować huczne obietnice?
Podejście do Lecha, a zwłaszcza do transferów masz równie panikarsko-fetyszystyczno-ekstremalne jak Grom, i tak jak on, publikujesz dziesiątki alarmistycznych postów, stąd jesteś z nim wrzucany do jednego worka. Weź głęboki oddech to sobie podyskutujemy o faktach i rachunku prawdopodobieństwa, zamiast narzekać że Lech nie jest Realem, i że realny świat to nie Football Manager (i to w starszej wersja, bo w nowszych wydaniach wiele rzeczy dot. transferów zostało, nomen-omen, urealnionych).
II runda dopiero pod koniec lipca. Jeśli dostępnych przeciwników nie przejdziemy obecnym składem to nie mamy czego szukać w tych rozgrywkach. Wzmocnienia potrzebujemy na kolejne rundy, na sierpień, i ogólnie na całosezonową grę na 3 frontach.
Patrząc historycznie, albo zawodnik jest taktycznie i życiowo poukładany, i potrzebuje góra paru tygodni żeby się odnaleźć w nowym zespole (zob. Carstensen, czy wcześniej Pereira, Rebocho, Tiba, Ishak) i zacząć odgrywać znaczącą rolę, albo będzie potrzebował pół roku/roku żeby się przyzwyczaić do nowego kraju/miasta/klubu, wdrożyć w styl gry i zacząć dawać wartość dodaną (Velde, Amaral, Sousa). A przecież ostatecznie każdy z nich ciągnął długimi okresami grę Lecha.
Więc wg mnie to całe "przedsezonowe zgrywanie z drużyną" (lub jego brak) jest mocno przereklamowane, i czy kogoś zakontraktujemy w czerwcu / na początku lipca / pod koniec lipca, zrobi niewielką różnicę. Różnicę zrobią indywidualne predyspozycje nowego zawodnika.