04-02-2025, 12:04
Antek był w momencie oddania piłki Gikiewiczowi 3,65 metra od piłki, tak w Canal+ wyliczyli i pokazali.
Mnie po meczu z Widzewem uderzyło jedno - przygotowanie fizyczne. Już latem było słychać, że ciężko pracują w okresie przygotowawczym, że jest intensywnie, jest dobra kultura pracy itd. Efektem tego było dobra runda, gdzie fizycznie podczas niej urośliśmy średnio (oidp) o prawie 8 km biegu więcej, niż za Rumaka. Podobna różnica była w biegach szybkich, sprintach, we wszystkich wskaźnikach w zasadzie.
No i nadszedł mecz z Widzewem, po okresie, o którym wielu mówiło, że najcięższy to był czas treningu w życiu. I tutaj liczby zrobiliśmy wręcz kosmiczne, jeśli chodzi o intensywność. I to na tle innej wybieganej drużyny, bo taką jest niewątpliwie Widzew. Liczę bardzo na to, że zrobiliśmy stały krok do przodu pod tym względem dzięki Frederiksenowi. Że teraz, poza oczywistymi różnicami wynikającymi z lepszej techniki naszych piłkarzy, dorzucamy coś takiego - intensywne bieganie, czy w pressingu, czy w fazie przejściowej po odbiorze (bo o to w Lechu zawsze było trudno mam wrażenie, często przez mentalność "panowania na boisku i spokojnego budowania akcji"). Pięknie się to ogląda.
Chciałbym, żeby Lech grał w ten sposób w każdym meczu, fizycznie demolując przeciwnika, wychodząc dynamicznie do ataku, wieloma zawodnikami. Bo to w połączeniu z umiejętnościami piłkarskimi naszych zawodników będzie zawsze dawać nam tą przewagę, którą się przechyla mecze na swoją korzyść. Zobaczcie bramkę na 4-1, 80 minuta meczu. W polu karnym Widzewa, w momencie podania Hakansa jest 6 naszych, wobec 5 + bramkarz z Widzewa. Czterech naszych zawodników na pełnym biegu poszło za akcją tylko (a właściwie aż) po to, żeby Hakans miał komu zagrać i żeby Ishak był na czystej. Takie coś to ja szanuję.
Teraz powtórzyć to z Lechią, powtarzać co tydzień i będziemy szczęśliwi w maju. Wtedy będę gotowy posypać głowę popiołem i faktycznie powiem, że coś się w tej dekadzie zaczęło zmieniać w gabinetach w głowach prezesów.
Mnie po meczu z Widzewem uderzyło jedno - przygotowanie fizyczne. Już latem było słychać, że ciężko pracują w okresie przygotowawczym, że jest intensywnie, jest dobra kultura pracy itd. Efektem tego było dobra runda, gdzie fizycznie podczas niej urośliśmy średnio (oidp) o prawie 8 km biegu więcej, niż za Rumaka. Podobna różnica była w biegach szybkich, sprintach, we wszystkich wskaźnikach w zasadzie.
No i nadszedł mecz z Widzewem, po okresie, o którym wielu mówiło, że najcięższy to był czas treningu w życiu. I tutaj liczby zrobiliśmy wręcz kosmiczne, jeśli chodzi o intensywność. I to na tle innej wybieganej drużyny, bo taką jest niewątpliwie Widzew. Liczę bardzo na to, że zrobiliśmy stały krok do przodu pod tym względem dzięki Frederiksenowi. Że teraz, poza oczywistymi różnicami wynikającymi z lepszej techniki naszych piłkarzy, dorzucamy coś takiego - intensywne bieganie, czy w pressingu, czy w fazie przejściowej po odbiorze (bo o to w Lechu zawsze było trudno mam wrażenie, często przez mentalność "panowania na boisku i spokojnego budowania akcji"). Pięknie się to ogląda.
Chciałbym, żeby Lech grał w ten sposób w każdym meczu, fizycznie demolując przeciwnika, wychodząc dynamicznie do ataku, wieloma zawodnikami. Bo to w połączeniu z umiejętnościami piłkarskimi naszych zawodników będzie zawsze dawać nam tą przewagę, którą się przechyla mecze na swoją korzyść. Zobaczcie bramkę na 4-1, 80 minuta meczu. W polu karnym Widzewa, w momencie podania Hakansa jest 6 naszych, wobec 5 + bramkarz z Widzewa. Czterech naszych zawodników na pełnym biegu poszło za akcją tylko (a właściwie aż) po to, żeby Hakans miał komu zagrać i żeby Ishak był na czystej. Takie coś to ja szanuję.
Teraz powtórzyć to z Lechią, powtarzać co tydzień i będziemy szczęśliwi w maju. Wtedy będę gotowy posypać głowę popiołem i faktycznie powiem, że coś się w tej dekadzie zaczęło zmieniać w gabinetach w głowach prezesów.